wtorek, 11 października 2011

Jeszcze słowo o wakacjach i powakacyjnych wydarzeniach




Urlop w tym roku był wyjątkowo długi - całe 2 i pół tygodnia i zaczął się bardzo przyjemnie od spotkania w szkółce leśnej organizowanego przez leśników i naszą Sołtys. Oczywiście pomagało wiele osób, gospodynie przyniosły co nieco do przekąszenia. Zobaczyliśmy jak w szkółce przygotowuje się rozsadę, która za chwilę (ta chwila może trwać 3 lata) trafia do lasu, żeby przez kilkadziesiąt lat cieszyć zwierzęta i ludzi.



Na imprezie było ciekawie, wesoło i nawet mieliśmy najprawdziwszego mnicha buddyjskiego :) Co to się na tej naszej wsi wyprawia.













Nasze Stowarzyszenie podało również wyniki konkusu na najpiękniejszy ogród w Jarach. Bezapelacyjnie wygrała Małgosia i jej kolorowy, piękne zakomponowany i zadbany ogród. Zazdroszczę.









Wrzesień, więc czas na grzyby. Pojechaliśmy do moich rodzinnych stron - Eldorado grzybowego. No właśnie - Eldorado było, tylko grzyby zupełnie nie dopisały. Gorzowskie lasy mają magiczną moc. Łatwo tu naładować akumulatory ciepłą i pozytywna energią. Jeziora, lasy głównie sosnowe i trochę liściastych (kto nie był niech zajrzy kiedyś do rezerwatu "Zdroickie buki"). Można nacieszyć się doskonałym powietrzem i jeśli są to grzybami.





Ach chciałoby się tam być jak najdłużej ...









Wróciliśmy do Jar tylko na chwilę żeby przygotować się do wyjazdu no Chorwacji. Pojechaliśmy w to samo miejsce, do tego samego apartamentu, na tę samą plażę. Było cudownie. Zaczęliśmy od Parku Narodowego, który w ubiegłym roku nas odstraszył zimną, deszczową i wietrzną pogodą. W tym roku na Plitvicach pogoda była jak drut. Jak tam pięknie. Masy wody o pięknej szmaragdowej barwie. Jeziora są na kilku poziomach, pomiędzy którymi woda spływa wszelkimi możliwymi drogami. Ptaki, soczysta zieleń roślin, korzystających z wilgoci, dawanej przez jeziora i przełomy. Nie spodziewałam się, że obrazy przyrody mogą na mnie robić tak duże wrażenie.
Trochę mi przeszkadzały dość duże tabuny ludzi - ale każdy chce zobaczyć.

















Później było już tylko byczenie się na plaży, kąpiele w cieplutkiej wodzie, pyszne jedzenie i bardzo dobre humory.
Nie byłabym sobą gdybym nie zestawiła tych dwóch zdjęć

Ratownik A.D. 2010
Widać różnicę? Czapka inna, woda cieplejsza - poza tym, jak gdyby nie minął rok.

Ratownik A.D. 2011





























Dużo czytaliśmy, jedliśmy i cieszyliśmy się każdą chwilą - obiecaliśmy, że jeszcze tam pojedziemy

Po tych wspaniałych wakacjach wróciliśmy do Jar. Polska złota jesień w tym roku dopisała. Więc o tym co się działo w najbliższym czasie c.d.n.