Za chwilę Święto zmarłych. Jadę do Gorzowa. We Wrocku Maciek się zaopiekuje i pochyli.
W zeszłym roku była piękna jesienna pogoda.
W tym roku spodziewam się niestety okropności i zimna:(
Podróże robią się coraz bardziej przykre bo mgły kompletnie paraliżują lotniska. Bilans ostatnich kilku tygodni to dobre kilkanaście godzin w drodze.
Po Święcie zmarłych biegam do Barcelony, a później 2 dni Wawa i wracam do domu.
Tak w szybkim tempie dochodzimy do 11 listopada, czyli polskiego Dnia Niepodległości, kiedy to pieczemy polską gęś i być może Marcińskie Rogale będziemy degustować.