niedziela, 26 sierpnia 2012

Prawie jak co roku w Bolesławcu

Bolesławieckie Święto Ceramiki za nami. Mój plan nie wypalił ze względu na pewne komplikacje w robocie. Musiałam niestety odwołać wyjazd z "Jarskimi Czarownicami" i prawdę powiedziawszy ze smutkiem myślałam, że całkowite nici z tego wyjdą. Parada Glinoludów zaczynała się o 13.
Udało mi się znaleźć pomimo wszystko małą przerwę i o 11.30 pędziłam do Bolka.
Pech mnie jednak prześladował i trafiłam w korek na A4 - 20 minut w plecy.
Jak wpadłam na rynek bolesławiecki zobaczyłam już tylko końcówkę przemarszu. Jednak słońce i do mnie się w końcu uśmiechnęło. Znalazłyśmy się z dziewczynami, a parada - "prawie cała" przeszła dookoła rynku jeszcze raz. Byłam bardzo zadowolona, że choć chwilkę  mogę tam być i podziwiać pomysłowość i radość glinoludów. Trochę zdjęć popstrykałam sama, trochę Asia, a wierzcie mi było co oglądać.
Na początek filmik:

To naprawdę zabawne. Piękny gliniany Cezar, a zobaczcie co ten koń robi :)



A teraz trochę zdjęć:

















Piękny Rudy z Szarikiem - uwaga zdjęcie nie moje

Piękna Gejsza - uwaga zdjęcie nie moje
Dwa ostatnie zdjęcia ze strony wboleslawcu.pl

Po tym biegu i podziwianiu Gliniady A.D. 2012 poszłyśmy na lekki lunch. Jedzenie było smaczne i podane na ładnej bolesławieckiej kamionce, ale czas oczekiwania przeszedł granice przyzwoitości.

Przez to zamieszanie w robocie również ucierpiał mój chleb. Powinnam go wypiec w sobotę rano, ale nie zdążyłabym więc musiałam robić sztuczki, żeby w ogóle dało się go upiec w niedzielę.

A oto obiecany przepis:
  1. Szklanka zakwasu odłożona z poprzedniego pieczenia - konsystencja gęstej śmietany - zakwas przechowuję w lodówce
  2. Szklanka mąki (może być półtora) - stosuję mąkę razową żytnią 2000. Jak mam ziarno ekologiczne robie sama, a jak nie kupuję gotową.
  3. Ok. 2 szklanki letniej wody i dobrze rozmieszać.

Zakwas najlepiej wstawić w piątek na noc tak, żeby rano w sobotę po śniadaniu zająć się ciastem.
Zakwas odżywiony mocno buzuje i jest gotowy do wyrobienia ciasta

Ciasto : 
  1. Szklanka dobrze odżywionego zakwasu
  2. 1 kg. mąki żytniej razowej 2000
  3. 1,5 szklanki mąki pszennej razowej 
  4. około litra letniej wody
  5. 3 łyżeczki soli
  6. 1 małe opakowanie słonecznika
  7. garść orzechów laskowych
  8. wszystko dobrze wymieszać - ja robię to w dużym garnku rękoma
  9. Pozostawić ciasto na kilka godzin do wyrośnięcia - podwaja swoją objętość
  10. Ciasta wystarcza na 2, 30 cm formy podłużne.
  11. Formy wysmarować oliwą i wysypać płatkami lub otrębami owsianymi
  12. Ciasto wygładzić i posypać słonecznikiem lub sezamem.
  13. przykryć ściereczką lnianą i jeszcze poczekać 1-2 godziny.
  14. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 225-230 stopni z termoobiegiem.
  15. Piec godzinę na ostatnie 20 minut zmniejszając temperaturę do 210 stopni. 
  16. Wyjąć i położyć na kratce lub desce
  17. Smacznego
Jeśli tak jak pisałam zaczniemy w piątek wieczorem w sobotę późnym wieczorem będziemy wyciągać upieczony chleb.

Pozostały zakwas od razu po wyrośnięciu w zamkniętym słoju wstawiam do lodówki na następny tydzień


środa, 15 sierpnia 2012

Połowa sierpnia - pomału lato odchodzi ...

Zazwyczaj na urlop jeździmy we wrześniu - w ciepłe okolice. W tym roku pojechaliśmy w lipcu. Po powrocie do pracy jak zawsze młyn i niestety już zapomniałam, że odpoczywaliśmy :(

Ale nie o tym.

Druga grupa "kochanej szarańczy" nadjechała krótko po naszym powrocie. Zgiełk, śmiechy, płacz i zabawy bez końca.

Gosia jest z wyglądu cudownym aniołkiem o charakterku diabełka. Wszędzie wejdzie, wszystko rozmontuje, na naszego Elliota warczy:)












Michał puszczający bańki:)

Dialog:
Ja: Misiu napijesz się czegoś?
Misiu: Tak "dody"
Ja: Chcesz dody?
Misiu: Nie - "dody"
Ja: Aha, Wody
Misiu: no przecież mówię DODY

:)))))

Cudny chłopak.


A w sobotę 4 sierpnia pojechaliśmy do Włoszakowic na koncert ELO. Supportem był młody Riedel. Śpiewał trochę nieznanych mi piosenek i tych, które mnie dobijają: Whisky, Czerwony jak cegła itp.
Młody ma bardzo podobny głos do ojca, ale jego fizys nie przekonuje niestety.

Zrobiłyśmy sobie zdjęcie z nim, żeby nie było


ELO - dla mnie powrót do czasów studenckich. Grali bardzo dobrze i koncert trwał przyzwoicie długo.     
Jakiś lekki smutek mnie oblał, że to tak dawno temu, a radość młodzieńcza i emocje nigdy już nie wrócą. Starzeję się ot co.

A spiżarnia się zapełnia:
nalewki, ogórki, przeciery pomidorowe, konfitury. Smaki lata w cudnych słoiczkach.

Jutro targ, a ja zostaję w domu więc na pewno pojadę:)