sobota, 30 lipca 2011

Połowa lata

Nie chce mi się wierzyć, że połowa lata za nami. W tym roku jest bardzo nietypowo. Dużo deszczu, ciągle praca i bardzo mało czasu na prawdziwe cieszenie się pięknym otoczeniem. Moja grządka sprawdziła się znakomicie. Ogórki tylko wypadły słabo. Będę niestety musiała kupić na zewnętrznej.
Jutro pracujemy nad kuchnią wojskową. Mam nadzieję, że uda nam się odpalić ją i na wrześniowym spotkaniu Twierdzy Wrocław u nas będę serwować właśnie z tej kuchni, poza tym mamy zaplanowany jarski October Fest, który też zakłada, że nasza KP będzie działała bez zarzutu.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Na straganie w dzień targowy .....

Taka świecka tradycja powstała w naszym domu. Po sobotnim śniadaniu - zawsze jajecznica z pysznymi dodatkami, wybieramy się na targowisko w Trzebnicy. Pachnące ogórki, koper, warzywa i owoce trafiają do naszych koszy, a później radość przetworzenia tych pachnących cudowności w najprzepyszniejsze dobra na stole. To magia, tak będziemy powtarzać do schyłku lata.
Jest też niewielka ilość dziegciu w tym rytuale. Na naszych targowiskach sprzedają głównie handlarze a nie producenci:) Marzę o tym żeby jak na targowiskach francuskich kupować od lokalnych rolników i żeby nie było to marginalne zjawisko na naszych targach. Ale i tak co sobotę będę tam trafiać w sezonie bo pachnie, wygląda i mam co zrobić do "paśnika Mańczaka". Teraz głównie małosolne na tapecie.