niedziela, 28 listopada 2010

Święto dziękczynienia

Jakie wielkie i smaczne są indyki. Właściwie powinnam powiedzieć, że to nie jest amerykańskie święto, ale jest z krwi i kości. Bardzo dobre są indyki polskie przygotowywane na to piękne amerykańskie święto. Tak cudnie jest się cieszyć dobrym towarzystwem, wspaniałą atmosferą, nadzwyczaj smacznym jedzeniem.
Bardzo podobało mi się na koniec dziękowanie. Nie zawiodłam się na nikim i mam nadzieję nikt nie zawiódł się na mnie. Kochane towarzystwo mądrych i dobrych ludzi:) .............

Niee mam zdjęć niestety :(
PS. Kłapouch brylował na salonach, a moje owoce pod kruszoną i sosem waniliowym (cholera po tę laskę musiałam specjalnie jechać) smakowały.

niedziela, 21 listopada 2010

Zaległa gęś

Wszystko było przygotowane. Gąska kupiona i na Święto Niepodległości mieliśmy cieszyć się polską tradycją. Niestety Gartner zrobił w tym roku konferencję nieco później niż zwykle i wracałam do Polski wieczorem 11. Gęś nadal leży i czeka i będę ją przyrządzać. Terminów jednak jak na lekarstwo. W najbliższy weekend Andrzejki i Thanks Giving, potem Barbary, może zatem kolejny miły weekend wykorzystamy na uroczyste jedzenie gęsi. Już się cieszę.
Jestem teraz w Soelden i mam piękny widok na góry. Niestety dzisiaj mocno padał śnieg więc nawet zdjęć nie zrobiłam nie mówiąc o pojeżdżeniu na mojej ulubionej trzynastce :) Może jutro matka natura będzie bardziej przychylna.

czwartek, 4 listopada 2010

Refleksja nad grobami

Jadąc z Gorzowa przysłuchiwałam się Trójce. Rozmowa była na temat dlaczego my Polacy masowo wędrujemy przez Polskę i w bardzo specjalny sposób chcemy zbliżać się do naszych zmarłych.

Zastanawiałam się dlaczego ja co roku jadę od 9 lat na groby do Gorzowa na 1 listopada. Przecież jestem agnostykiem, przecież nie do końca rozumiem to misterium chrześcijańskie, które się odbywa na cmentarzach. Chcę być blisko. Po śmierci mojego kochanego Taty podjęłam chyba najlepszą decyzję. Przeniosłam wszystkie groby do Różanek (dziękuje Romci i Iwonce za zgodę i realizację).
Teraz co roku idąc na groby czuję że im wszystkim którzy odeszli jest tam dobrze, razem fizycznie i metafizycznie ze sobą. Lubię być na tym małym cmentarzu. Czuję że życie jest tu uszanowane i adorowane. Co roku robię misterium myślowe  i wiem że jest sens. Nawet młodzi ludzie tam się zachowują inaczej. Kocham Was moi mili którzy odeszli, kocham Was którzy jesteście w realu, cieszmy się sobą bo "ludzie tak szybko odchodzą" .....

wtorek, 2 listopada 2010

Koniec sezonu Jarskiego

Mówią że do trzech razy sztuka. Zaczynam ten post po raz trzeci.
Początek listopada to uzgodniony z Misiem czas przeniesienia życia do Wrocławia.
W piątek przed Świętem zmarłych zabrałam kociaki i zawiozłam je do Wrocławia. Na straży został tylko Kłapouch. Martwię się o niego. Opiekę ma dobrą, ale ciągle z nieufnością podchodzi do budy.
Smutno mi bardzo - nie będzie poranków jarskich przez parę najbliższych miesięcy. Tylko weekendy zostały. Pocieszam się tylko, że jeszcze czeka nas bardzo miły dzień - święto niepodległości.
Mam plan - polska gęś i jak się uda rogale marcińskie. Będzie pięknie.
Gęś już zamówiona a rogale marcińskie  będą wkrótce zamówione - prosto z Poznania.

Przed ewakuacją do Wrocka piękne świętowanie rejestracji Stowarzyszenia Zielone Jary. Teraz nie ma żadnych przeszkód żeby działać.