niedziela, 30 grudnia 2012

Kolędowanie

Bardzo udany wieczór u naszych przyjaciół. Kocham śpiewnie kolęd i to mnie bardzo nakręca. Cztery gitary. Ludzie którzy rozumieją dźwięki i super atmosfera. Gardło już nie takie jak w młodości - no trudno, ale i tak lubię spiewać.

wtorek, 25 grudnia 2012

Połowa świąt za nami

Wigilia piękna, chociaż jak nigdy dotąd w moim całym życiu wczesna. Nie pamiętam kiedy siadaliśmy do stołu o 17 sic!

Dziwne to było dla mnie doświadczenie bo od kilkudziesięciu lat nigdy przy stole nie siedzieliśmy tylko we dwoje.
Romantyczny i pełen ciepła wieczór. Do towarzystwa mieliśmy świętego Mikołaja, który w tym roku wyjątkowo hojny był. Dał nam zdrowie, dostatek i radość z życia razem - czyż nie magik jakiś?


To warsztat Świętego Mikołaja, dla uważnych - jest tam żaba, kot i pies - wszystkie zwierzaki, które otaczają mnie w życiu:)

Piękne prezenty były chociaż nie wszystkie dotarły przed Świętami.


Kto zgadnie jaki prezent :)

Miała być Maria, Tomasz i ich rodziny - wszyscy nie przyjechali:(

Goście przybyli w pierwsze święto. Na obiad była zupa grzybowa, królik w duszony w białym winie z gruboziarnistą musztardą z modrą kapustą, a na deser pyszne ciasta - zwłaszcza sernik rozpływający się w ustach.
Nastrój jak najbardziej udany. Daje się myśleć o życiu trochę:)




niedziela, 23 grudnia 2012

Jutro Wigilia

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że ostatni tydzień przed świętwami  należał do udanych, ale wszystko się prostuje - klucze się znalazły w śniegu, kociak Barca daje radę na lekach, a ja trochę odpuszczam przed samymi świętami.

Dziasiaj przygotowania do Wigilii i Świąt.

Maciuś wyciął jedną z naszych ogrodowych choinek, oprawił ... i zaczął padać śnieg.

Po wniesieniu do domu wyglądała tak ...

Nawet nasz Elliot się zainteresował, co takiego zimnego, białego i nieco mokrego zostało wniesione do domu.












Kolejna niespodzianka Miśkowa - piękne światełka przy wejściu do domu
















To znak, że najlepsze święta w roku nadchodzą za sekundę.

Jutro jeszcze na parę godzin do fabryki, a póżniej dwa i pół dnia cudownych świąt.

Barszcz w tym roku wyszedł, jak nigdy chyba dotąd - zapach, smak, kolor .... :)
Uszka już czekają na podgrzanie, kapustka z grzybami czeka. Zaraz przygotuję na święta galaretkę.

Śledź pod białą pierzynką juro przed Wigilią.

Na świąteczny obiad będzie królik w sosie musztardowym na białym winie. Do tego będzie modra kapusta.

Pierniki już zmiękły.

To czas magiczny. Mam nadzieję, że w drugi dzień świąt pierwszy raz w tym sezonie pojedziemy na narty.


niedziela, 9 grudnia 2012

Pierwsze oznaki zimy przed świętami

Do świąt zostało już kilkanaście dni. Atmosferę przygotowuje zimowa aura. Wczoraj było zimno, ale bardzo pogodnie. Byliśmy na zimowym spacerze - pies szalał z radości. Śniegu nie ma jeszcze za dużo, ale już drzewa i pola lekko oprószone.
Przedtem jednak dwa zdjęcia zwierzaków

 Kłapouch jak malowany ...

Nie wiedziałam, że koty lubią goździki












Dzisiaj pierwsze świąteczne zapachy się roznoszą. Piekę pierniczki.

Za oknem pada śnieg. W kominku pali się ogień. W całym domu pachnie piernikami. Niestety koty we Wrocku, a chciałoby się przytulić Elliota. Kłapi śpi cichutko. Pierniki za chwilę powędruję do pojemników i mam nadzieję, że na święta będą mięciutkie.

środa, 14 listopada 2012

Po powrocie

Jestem chora :) Pomimo zintensyfikowanych wysiłków medycznych cały czas słabo.

Najgorsza wiadomość dzisiaj - mały Bond nie żyje (jeden z dwóch kociaków z ostatniego naszego miotu). Okazało się że miał problemy kardiologiczne:(   Genetyczne. Okropne to wszystko. Taki udany kociak.

Nie mogę się otrzepać dzisiaj.

poniedziałek, 29 października 2012

Biegnę

Ledwie zmieniłam zdjęcie czołowe, a już trzeba byłoby je wyrzucić. W weekend przyszła pierwsza fala zimy. Nasypało bardzo dużo śniegu. Nic w tym nie byłoby dziwnego, gdyby te kilkanaście centymetrów ciężkiego i mokrego śniegu, nie spadło na drzewa, na których jeszcze liście dobrze się miały. Połamańców mnóstwo. Na szczęście dla nas nie było wielkich strat w sieci energetycznej, bo prąd z małą przerwą cały czas mieliśmy.

Za chwilę Święto zmarłych. Jadę do Gorzowa. We Wrocku Maciek się zaopiekuje i pochyli.
W zeszłym roku była piękna jesienna pogoda.
W tym roku spodziewam się niestety okropności i zimna:(





















Podróże robią się coraz bardziej przykre bo mgły kompletnie paraliżują lotniska. Bilans ostatnich kilku tygodni to dobre kilkanaście godzin w drodze.

Po Święcie zmarłych biegam do Barcelony, a później 2 dni Wawa i wracam do domu.

Tak w szybkim tempie dochodzimy do 11 listopada, czyli polskiego Dnia Niepodległości, kiedy to pieczemy polską gęś i być może Marcińskie Rogale będziemy degustować. 



niedziela, 23 września 2012

JARFEST 2012

22 września to oficjalna data rozpoczęcia Święta piwa w Monachium. My w Jarach robimy to nie dla turystów, ale dla siebie.
W tym roku bardzo udane było to święto.
Rozpoczęcie ustanowiliśmy na 17.00 ale niestety przyszła burza. Tak jak pioruny, ja rzucłam przekleństwa.
Szybko jednak się wszystko uspokoiło i zaczęliśmy:)



No tak, odtańczyłam taniec, bo tak bardzo mi się ta nasza impreza podoba. To było w nadziei że będziemy zadowoleni.












No tyko popatrzcie, jak bardzo byliśmy klimatyczni.
















Zaczęliśmy, tak jak zaplanowaliśmy kulinarnie czyli od flaczków wołowych. Co ja się z nimi nabiedziłam, ale wreszcie udało mi się doprawić po bożemu. Wszystkim smakowały:)
Potem były golonki po bawarsku, niestety trochę za mocno wymieszane wielką łychą przez Miśka.

Kuchnia wojskowa była bardzo przydatna żeby podgrzewać te wszystkie pyszności.


PO PIERWSZE PIWO!!! Były trzy rodzaje piwa przygotowanego przez Kubę : pszeniczne drożdżowe (najbardziej mi smakowało), ciemne irlandzkie - bardzo zacne, i wreszcie wędzone piwo, którego pomimo kilku prób, nie miałam odwagi spróbować.

Wspaniale!!!

Humory wszystkim dopisywały - dzieciaki bawiły się chyba jeszcze lepiej niż starzy.

Były jak anonsowałam wcześniej dobre sałatki i ciasta. O słodkościach najlepiej świadczy to, że nie został ani najmniejszy kawałek.

















Było pysznie, wesoło i jak najbardziej udanie.
Na drugi dzień oczywiście przy składaniu namiotów, zrobiła się mała impreza poprawkowa:)
Będziemy czekać na następny rok. To naprawdę świecka jarska tradycja się zrobiła.


sobota, 15 września 2012

Menu na JARFEST - druga edycja święta piwa w Jarach

Namioty przyjadą we czwartek. W piątek będzie wielkie rozkładanie. Stoły piwne zamówione. Goście zaproszeni.

Menu (w kręgosłupie też przygotowane):
1. Flaczki
2. Golonka po bawarsku
3. Sałatka jarzynowa.
4. Sałatka ziemniaczana
5. Sałatka śledziowa
6. Humus
7. Karp wędzony
8. Różne niespodzianki na przegryzkę- może będą paszteciki, może śledziki, może jaja pod pierzynką - zobaczymy
7. Trzy różne ciasta
8. Ogórki kiszone lokalnej produkcji

Pewnie będą jeszcze drobne korekty i uzupełnienia

Ale na pewno będzie piwo.

Najważniejsze piwo domowej produkcji Magdy i Kuby, a uzupełniająco piwo produkcji fabrycznej.

Ale się będzie działo.
Ognisko zrobimy, kuchnię polową też uruchomimy.

Będą rozmowy, śpiewanie i cieszenie się życiem.
Nie mogę się doczekać!!!





Żywa skamielina

Tak właśnie  się poczułam po przeczytaniu tej notki:

http://www.computerworld.pl/galeria/67781/36/Computerworld.TOP200.Najbardziej.wplywowi.ludzie.w.polskim.IT.html






wtorek, 11 września 2012

Przygotowania do drugiego Święta piwa w Jarach

Przygotowujemy się intensywnie. Święto piwa już 22 września - trochę wcześniej niż planowaliśmy, ale 29 będzie uroczyste otwarcie naszej świeżo odnowionej świetlicy. Planuję menu, a największą atrakcją będzie piwo domowo warzone przez Kubę. Już nie możemy się doczekać.

niedziela, 9 września 2012

Jesień z grzybami przychodzi

Bardzo krótko dzisiaj. W naszym jarskim ogrodzie były już smardze, kanie, maślaki, ale prawdziwków jeszcze nie było. Każdy grzybiarz zazdrości :)

Odkryłam tego prawdziwka wczoraj. Rośnie pod forsycją, a nie pod dębem ani też pod świerkami:)


Dzisiaj rano w pobliżu znaleźliśmy kolejne dwa.











Chcemy te grzyby jeszcze troszkę poobserwować zanim je zbierzemy i zjemy ze smakiem:)


niedziela, 26 sierpnia 2012

Prawie jak co roku w Bolesławcu

Bolesławieckie Święto Ceramiki za nami. Mój plan nie wypalił ze względu na pewne komplikacje w robocie. Musiałam niestety odwołać wyjazd z "Jarskimi Czarownicami" i prawdę powiedziawszy ze smutkiem myślałam, że całkowite nici z tego wyjdą. Parada Glinoludów zaczynała się o 13.
Udało mi się znaleźć pomimo wszystko małą przerwę i o 11.30 pędziłam do Bolka.
Pech mnie jednak prześladował i trafiłam w korek na A4 - 20 minut w plecy.
Jak wpadłam na rynek bolesławiecki zobaczyłam już tylko końcówkę przemarszu. Jednak słońce i do mnie się w końcu uśmiechnęło. Znalazłyśmy się z dziewczynami, a parada - "prawie cała" przeszła dookoła rynku jeszcze raz. Byłam bardzo zadowolona, że choć chwilkę  mogę tam być i podziwiać pomysłowość i radość glinoludów. Trochę zdjęć popstrykałam sama, trochę Asia, a wierzcie mi było co oglądać.
Na początek filmik:

To naprawdę zabawne. Piękny gliniany Cezar, a zobaczcie co ten koń robi :)



A teraz trochę zdjęć:

















Piękny Rudy z Szarikiem - uwaga zdjęcie nie moje

Piękna Gejsza - uwaga zdjęcie nie moje
Dwa ostatnie zdjęcia ze strony wboleslawcu.pl

Po tym biegu i podziwianiu Gliniady A.D. 2012 poszłyśmy na lekki lunch. Jedzenie było smaczne i podane na ładnej bolesławieckiej kamionce, ale czas oczekiwania przeszedł granice przyzwoitości.

Przez to zamieszanie w robocie również ucierpiał mój chleb. Powinnam go wypiec w sobotę rano, ale nie zdążyłabym więc musiałam robić sztuczki, żeby w ogóle dało się go upiec w niedzielę.

A oto obiecany przepis:
  1. Szklanka zakwasu odłożona z poprzedniego pieczenia - konsystencja gęstej śmietany - zakwas przechowuję w lodówce
  2. Szklanka mąki (może być półtora) - stosuję mąkę razową żytnią 2000. Jak mam ziarno ekologiczne robie sama, a jak nie kupuję gotową.
  3. Ok. 2 szklanki letniej wody i dobrze rozmieszać.

Zakwas najlepiej wstawić w piątek na noc tak, żeby rano w sobotę po śniadaniu zająć się ciastem.
Zakwas odżywiony mocno buzuje i jest gotowy do wyrobienia ciasta

Ciasto : 
  1. Szklanka dobrze odżywionego zakwasu
  2. 1 kg. mąki żytniej razowej 2000
  3. 1,5 szklanki mąki pszennej razowej 
  4. około litra letniej wody
  5. 3 łyżeczki soli
  6. 1 małe opakowanie słonecznika
  7. garść orzechów laskowych
  8. wszystko dobrze wymieszać - ja robię to w dużym garnku rękoma
  9. Pozostawić ciasto na kilka godzin do wyrośnięcia - podwaja swoją objętość
  10. Ciasta wystarcza na 2, 30 cm formy podłużne.
  11. Formy wysmarować oliwą i wysypać płatkami lub otrębami owsianymi
  12. Ciasto wygładzić i posypać słonecznikiem lub sezamem.
  13. przykryć ściereczką lnianą i jeszcze poczekać 1-2 godziny.
  14. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 225-230 stopni z termoobiegiem.
  15. Piec godzinę na ostatnie 20 minut zmniejszając temperaturę do 210 stopni. 
  16. Wyjąć i położyć na kratce lub desce
  17. Smacznego
Jeśli tak jak pisałam zaczniemy w piątek wieczorem w sobotę późnym wieczorem będziemy wyciągać upieczony chleb.

Pozostały zakwas od razu po wyrośnięciu w zamkniętym słoju wstawiam do lodówki na następny tydzień


środa, 15 sierpnia 2012

Połowa sierpnia - pomału lato odchodzi ...

Zazwyczaj na urlop jeździmy we wrześniu - w ciepłe okolice. W tym roku pojechaliśmy w lipcu. Po powrocie do pracy jak zawsze młyn i niestety już zapomniałam, że odpoczywaliśmy :(

Ale nie o tym.

Druga grupa "kochanej szarańczy" nadjechała krótko po naszym powrocie. Zgiełk, śmiechy, płacz i zabawy bez końca.

Gosia jest z wyglądu cudownym aniołkiem o charakterku diabełka. Wszędzie wejdzie, wszystko rozmontuje, na naszego Elliota warczy:)












Michał puszczający bańki:)

Dialog:
Ja: Misiu napijesz się czegoś?
Misiu: Tak "dody"
Ja: Chcesz dody?
Misiu: Nie - "dody"
Ja: Aha, Wody
Misiu: no przecież mówię DODY

:)))))

Cudny chłopak.


A w sobotę 4 sierpnia pojechaliśmy do Włoszakowic na koncert ELO. Supportem był młody Riedel. Śpiewał trochę nieznanych mi piosenek i tych, które mnie dobijają: Whisky, Czerwony jak cegła itp.
Młody ma bardzo podobny głos do ojca, ale jego fizys nie przekonuje niestety.

Zrobiłyśmy sobie zdjęcie z nim, żeby nie było


ELO - dla mnie powrót do czasów studenckich. Grali bardzo dobrze i koncert trwał przyzwoicie długo.     
Jakiś lekki smutek mnie oblał, że to tak dawno temu, a radość młodzieńcza i emocje nigdy już nie wrócą. Starzeję się ot co.

A spiżarnia się zapełnia:
nalewki, ogórki, przeciery pomidorowe, konfitury. Smaki lata w cudnych słoiczkach.

Jutro targ, a ja zostaję w domu więc na pewno pojadę:)

wtorek, 24 lipca 2012

Piękny Bałtyk

Nadszedł wreszcie czas wyjazdu, ale wcześniej przyjechała do Jar Madzia z dziewczynkami

 Na wycieczce "w poszukiwaniu krasnali"

A w noc przed wyjazdem zaatakowały nas ślimaki - "idzie sobie po szybie okropny ślimak bez skorupki"










Wyjechaliśmy w nocy z piątku na sobotę (o 2 nad ranem!!!!)

I dojechaliśmy na Hel bez problemów i bez korków. Od razu wyruszyliśmy na plażę:)

Spacer, brodzenie w wodzie - zimnej brr...






Wszystko nam dopisywało, humory, wspaniałe towarzystwo, pyszne jedzenie, zwłaszcza smakołyki przyrządzane przez Boba - tylko pogoda jak za karę. Przez całe siedem dni wiało i codziennie padał deszcz. Ale udało się kilka razy wyjść na plażę, a trzeba powiedzieć, że plaże na Helu są prześliczne.

Robiliśmy sobie fajne wycieczki rowerowe. Nie jest to trudny teren do jeżdżenia, bo są prawie wszędzie ścieżki, no i niemal zupełnie płasko.

Pojechaliśmy też na wyprawę do Gdyni




A marynarza widzieliście ?

Duże wrażenie robi architektura Sea Towers

Ale najlepsza w tym wszystkim była stojąca w chwastach przed budynkiem podstarzała baletnica z betonu :)

Ta gdyńska rabatka z prostych roślin zrobiła na nas wszystkich wrażenie

Tu przed "naszym zejściem na plażę.















Czasami trzeba było plażować w pełnym rynsztunku:)



A to foka w fokarium helskim. To musi być samiec. Bardzo się popisywał i pilnował trzy inne foczki :)



Było wyśmienicie. Odpoczęliśmy. Jaka szkoda, że musieliśmy wracać.


Po powrocie w domu czekały Madzia z dziećmi i kochane zwierzaki :)



Wakacje skończone. Wkrótce do pracy.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Pierwszy letni prawdziwy weekend

Upał, ale nie poddajemy się. Wyprawa na rowerach do portu w Urazie. Miały być wianki, ale nie było :(

Posiedzieliśmy, pogadali i trzeba było wracać













Potem były u nas crumble z malinami, niestety nie mam zdjęcia. A w niedzielę krótka przejażdżka rowerowa


Takie niby nic a cieszy:)
A na koniec cudne pływanie w basenie po sąsiedzku:) 

wtorek, 26 czerwca 2012

Lato, lato, lato czeka

Dziś nie będzie nowych zdjęć - wiem, że nie jest to najbardziej ulubiony komunikat dla czytających te nieskładne notatki :(

Przygotowania do pełni lata trwają. W ogrodzie można już skubać zielony groszek, buraczki zerwane gotować, odnowione ogórki i fasolka rosną.

Jak zwykle wiosną i latem, co sobotę jadę na targ. Za każdym razem do toreb trafiają pachnące świeżością owoce i warzywa. Z owoców już wstawione nalewki i konfitury. Ostatnio robiłam konfitury czereśniowe - dla niewtajemniczonych - zazdrość siostrzana się we mnie obudziła. Iwonka zrobiła ich furę więc ja troszkę mniej, ale ...
Jagody wylądowały w placku drożdżowym - mniam ... A co tydzień oprócz pieczenia chleba naszego kochanego wstawiam słoik ogórków małosolnych.
W Jarskich Martusia nasza kochana zrobiła wieczór na Świętego Jana -było jak zawsze przyjemnie i wesoło.
Kocham początek lata :)

czwartek, 14 czerwca 2012

Bułeczki

Tak mnie jakoś dzisiaj zatęskniło się za innym pieczywem. Szybko zarobiłam ciasto i wyszły naprawdę  urodziwe i dobre bułki z razowej pszennej mąki z ziarnami. Jutro będzie rano uczta z małosolnymi stojącymi w tle i świeżo zrobionymi konfiturami truskawkowymi. Mniam:)


niedziela, 10 czerwca 2012

Lato już za chwileczkę

Po mroźnych przygodach w naszych grządkach, porządek zrobiony. Nowe nasiania zakończone, a pomidory też wysadzone. Jutro pewnie będę dosadzać bo dostałam od Aszki piękności :)
Zaczęło się piłkarskie szaleństwo w Polsce to i my lokalnie zrobiliśmy na otwarcie kameralną strefę kibica.
Właściwie nie mieliśmy takich planów, ale jakoś tak mi się pusto wydało więc naprędce urządziliśmy jarską strefę kibica na Jałowcowej:)




Interesujące jest menu kibica :
sałatki
dobre wędliny, w tym przywieziona z Toskanii szynka
owoce (arbuz, truskawki i czereśnie)
flaki improwizowane z żołądków indyczych i pieczone mielone z grzybami





Nastroje nam dopisywały chociaż zdecydowanie wolelibyśmy, żeby było 2:0 dla Polski.

Wczoraj ognisko, które zgasił deszcz, ale mistrz Rysiek dał radę w strugach z nieba upiec kiełbaski :)

Później była wspaniała tęcza, którą widzicie na zdjęciu nagłówkowym.

W kuchni przedletniej ruch jak w ulu.

Nalewki truskawkowa i z kwiatów czarnego bzu nastawione, kilka słoiczków konfitur truskawkowych już zapasteryzowane, pierwsze małosolne nastawione :))))

Kot czereśniowy na zdjęciach Misia :)



poniedziałek, 28 maja 2012

Ogród po powrocie

Niestety w czasie jak byliśmy na urlopie jednej nocy nad ranem przeszedł nad Jarami niewielki mróz. Było to już po Zimnej Zośce:(
Przemarzły wszystkie moje pomidory, owoce na drzewkach, ogórki, fasolka, winogrona. Krajobraz jak po bitwie. I niby się z tym liczyłam, ale jakoś mi przykro się zrobiło, że natura taka nieprzewidywalna jest.
Na szczęście pelargonie przetrwały :)
Dużo pracy w ogrodzie i nie wiem jak to wszystko ogarnąć.

W sobotę Dzień Matki. Byłam w Gorzowie. Pojechałyśmy na grób mamy i babci. Tak przykro, że nie ma ich z nami. Zostały wspomnienia, smaki i zapachy dzieciństwa i młodości.
Nie doceniałam tego wcześniej, a dzisiaj tak boleśnie tęsknię.
Próbuję sama stworzyć taką mapę smaków, pozytywnych emocji i zapachów dzielnej piątce najmłodszych latorośli rodzinnych, oraz ich rodzicom. Mam wrażenie, że to się udaje, a co więcej jest godna kontynuacja.

A propos, wczoraj pierwszy raz od dwóch tygodni piekłam chleb - pyszny i dorodny wyszedł. Tym razem musiałam przemielić mąkę, bo zostało mi w zapasach tylko ziarno (Wczoraj były Zielone Świątki i wszystkie sklepy zamknięte). Po domu snuł się cudowny zapach piekarni ....

Kilka dni temu widziałam w ogrodzie naszego Maxa (dla niepamiętających - to nasz ogrodowy zaskroniec). Pięknie się ma.

Niestety Matylda - ropucha chyba zginęła, bo nie widziałam jej już parę lat.

Na koniec (z uśmiechem) zdjęcia dzieci z soboty i naszego kochanego Kłapoucha.