niedziela, 27 lutego 2011

Parma i inne takie

Byłam w Parmie na krótkie półtora dnia. Niestety nie udało mi się zobaczyć miasta, ale za to doświadczyłam dobrej kuchni parmeńskiej. Zaraz po przyjeździe poszliśmy na lunch do uroczej ristorante Santa Croce (Viale pasini 20). Tam zjadłam przepyszne tortellini z szynką parmeńska i parmezanem, a na drugie danie ossobucco. Coś przpysznego z ziołami, szpikiem i polentą, polane wspaniałym sosem ziołowym. Ale nie to było naj. Kelner był jak z Zakletych rewirów
W pięknym gajerku czerwonym, zarumieniony na twarzy, z prawdziwą brylantyną na włosach. Kiedy poprosiłam go o zdjęcie nie mógł uwierzyć ...:)
A przed tym wyjazdem na chwilę skoczyliśmy na narty do Zieleńca i niestety poturbowani wróciliśmy.
A to chwilę przed wyjsciem na stok.

wtorek, 8 lutego 2011

Kolejny rok za mną

Ten rok był dla mnie bardzo intensywny - zmiana pracy, małe koty, nowy nieplanowany pies. Nabawiłam się przy okazji choroby nadciśnieniowej. To mimo wszystkich drobnych złości mnie bardzo kręci. Nie lubię stagnacji. Nowe przyjaźnie, wspaniali ludzie którzy mnie ciągle otaczają dają mi o wiele więcej radości niż mogłam sobie wyobrazić jeszcze rok temu.
Świętowanie było skromne ale kochane - szampan ze świeżymi truskawkami :)