środa, 26 czerwca 2013

Ogrodowe nowości

Po powrocie z NY cieszę się z normalnych rzeczy. A najbardziej z postawionego malutkiego "green house". Tam rosną pomidory i ogórki, które trafią na nasz stół. Na grządkach fasolka szparagowa, sałata, też pomidory i ogórki, seler, pietrucha itp. Radość trochę przyćmiona kilkoma ciężkimi godzinami na plewieniu :( Taka natura. Cieszę się latem chociaż u nas dwa dni temperatura 11-13 stopni i strasznie leje. Poprawia się z minuty na minutę. Optymizm !!!

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Do poczytania o NY



Kilka migawek z wycieczki jachtem po Hudson River


Manhattan w całej krasie 

Nowa wieża już prawie skończona


A to kilka zdjęć z klubu zrobione zaraz po koncercie.


Petruccioni tam grał

Kenny Barron we własnej osobie


Kiyoshi Kitagawa

Sobota z piękną ciepłą pogoda. Jak to bywa na takich krótkich wyjazdach trzeba koniecznie udać się na łowy zakupowe. Bardzo to męczące. Przygoda była sama w sobie ciekawa, bo po raz pierwszy jechałam z normalnego dworca autobusowego "PKSem" do Woodbury Outlets.

Wszystkim planującym zakupy w NY raczej nie polecam tego miejsca. Chociaż lista butików jest imponująca, rzeczy w nich jakby lekko przechodzone, a godzina drogi w jedna stronę to trochę dużo.

Po drodze z PKSu koło stacji metra taka kapela grała całkiem niezły rock :)



Wieczorem umęczona żadzą wydawania pieniędzy. Kolacja w japońskiej restauracji - było bardzo dobre sushi.



Niedziela, to tylko krótki spacer po Central Parku i przez to że była parada portorykańska trzeba było na lotnisko pojechać dużo wcześniej. Przed samym wyjazdem, chwila w Hard Rock Caffe.

Jestem już w Jarskich.

sobota, 8 czerwca 2013

Na Manhattanie życie nie idzie spać nawet na chwilkę

Przyjechałam we środę i od razu po zameldowaniu się w hotelu krótki spacer po Broadway'u. Pogoda piękna więc obrotowa restauracja w Mariott Hotel pozwoliła pooglądać serce New Yorku. Później spacer do Central Parku.
We czwartek już nie było tak pogodnie, ale wycieczka po Hudson River bardzo udana.
Jak wrócę wrzucę kilka zdjęć - nie wzięłam ze sobą kabelka :(

Najlepszym zwieńczeniem wieczoru był koncert w Village Vanguard - grał sam mistrz Kenny Barron - świetne.  Klub jak na swoją sławę zaskakująco mały i dość podobny do Rury w starych dobrych czasach. Atmosfera pełna pięknych nutek.

Można zajrzeć na stronę
http://www.npr.org/event/music/187385391/kenny-barron-quintet-live-at-the-village-vanguard

Dzisiaj Nowy Jork cały w deszczu. Oczywiście złapanie taksówki graniczy z cudem. Wracałam z Macy's i dosłownie wszystko mi przemokło - włącznie z bielizną.

Jutro mam nadzieję pogoda się nieco poprawi.