wtorek, 28 grudnia 2010

Po Świętach

Zaczeło się okropnie. Zamiast przygotowywać wigilię z powodu mgły na lotnisku we Wrocławiu jechałam z Warszawy autobusem. Wszystkie plany wzięły w łeb. Dojechałam do Jar o 3 nad ranem  i zapadłam w głęboki sen. Rano o 10 panika - przecież to Wigilia i muszę zrobnić zakupy. Po kilku głębokich oddechach zabrałam się do dzieła. Zupa rybna i barszcz gotowy, grzyby  (kapelusze prawdziwków namoczone), ale i tak czasu brakło.
Choinka moja ulubiona - biała z aniołkami i śnieżnymi gwiazdkami....
Tak było, potem to już wszystko (poza kapeluszmi prawdziwkowymi) poszło jak po przysłowiowym maśle.
Piekna wigilia we dwoje ze wszystkimi zwyczajami, zapachami i potrawami

W pierwszy dzień swiąt spacer

Kłapi z nami dzielnie dotrzymywał kroku,














A w drugi dzień swiąt oprócz spaceru piękne kolędowanie u Marty i Boba







Jary to cudowne miejsce, nie tylko przyroda, ale i ludzie jakoś tak pięknie się dobrali. Lubimy podobne rzeczy i zachwycamy się tą sama metafizyką nie tylko od przypadku.
Dziękuje za wszystko, za to że jesteśmy tutaj i za to że chcemy wspólnie tworzyć piękne światy,  ale przede wszystkim, że jesteśmy sobie bliscy jak przyjaciele .........





To anioł największa niespodzianka tegorocznych świąt, niech nas strzeże

1 komentarz: